piątek, 25 stycznia 2013

Charlie Morgan, czyli historia prawdziwa pewnego chłopca.

W przeciągu kilku godzin chyba już cały świat dobiegła informacja o wielkim wydarzeniu rodem z Liberty Stadium. Całe zajście miało miejsce w końcówce rozgrywanego meczu pomiędzy Chelsea a Swansea. Wtedy właśnie bezbronne i niewinne dziecko zostało brutalnie skrzywdzone przez piłkarza londyńskiego klubu.

Charlie Morgan - bo tak nazywa się poszkodowany - był wówczas "ballboyem", czyli osobą, która na meczu piłkarskim bez żadnej łaski i nieporozumień ma podawać piłki zawodnikom w jak najkrótszym czasie, i jeszcze za to podziękować. Tym razem było zgoła inaczej. Biegnący do niego w końcówce spotkania Eden Hazard nie dostał piłki od razu, musiał ją wywalczyć. Charlie Morgan grał na czas. Dzieciak padł na ziemię i skulił się razem z piłką jak żółw, na pewno nie miał w swoich zamiarach jej oddania. Piłkarz Chelsea starał sie ją odebrać, lecz gdy argumenty nie przynosiły rezultatu, wykopnął piłkę spod jego brzucha, co zaraz się przekonacie, było powodem całej "afery Hazardowej".

Piłkarz Chelsea miał rzekomo chamsko skopać leżące dziecko po całym korpusie. W odpowiedzi na zarzuty kilku tabloidów, powstały tysiące gifów oraz filmików z różnych ujęć, które dobitnie twierdzą, że Hazard dziecka nie uderzył. Piłkarz kopał w piłkę, którą rozkapryszony bachor bezczelnie zasłaniał. Co ciekawe, po krótkiej chwili od komicznego incydentu, wyjaśniło się, że Charlie Morgan jest synem dyrektora sportowego Swansea - Martina Morgana. I nie jest on wcale małym chłopcem, jak wskazywały media. Okazało się, że to 17-latek.

Całą sprawa zakończyła się czerwona kartką i 3-meczowym zawieszeniem Hazarda, co odbiło się niemałym echem w Anglii i na świecie, gdy już później każdy kilkukrotnie przeanalizował cała sytuację klatka po klatce. Przecież na wszystkich materiałach w pewnym momencie widać szyderczy wyraz twarzy chłopczyka, który umiejetnościami aktorskimi przebił już nawet Sergio Busquetsa (internauci są bezlitośni). Bawić może, gdy po "takim nokaucie", ballboy udawał trupa z rozharatanymi żebrami, żeby za 5 sekund wstać i jakby nigdy nic pomaszerować do tunelu. Karę nałożoną na Edena kwestionują nie tylko angielscy dziennikarze. Po stronie Hazarda jest również cały angielski futbol. No, może jedynie zdesperowany Rio Ferdinand jest innego zdania, ale motyw jego działania już znamy. Kontratak na wszystko, byleby na przekór. Frustracja to dziwna emocja. 

W całym tak komicznym obrocie spraw, Hazardowi nie zabrakło klasy. W pomeczowym wywiadzie przeprosił chłopca, chociaż dobrze wiedział, że winnym nie jest, a także zdawał sobie sprawę, że przez nazwisko Morgan od banicji FA z pewnością nie ucieknie. Wizerunek piłkarza bardzo na tym incydencie ucierpiał. Trochę taniego gadania sterników Swansea wykreowało Hazarda na mordercę i bandytę, porównując go nawet do niekoniecznie zrównoważonego Cantony. Wszystko za sprawą rozpieszczonego gówniarza, który myślał, że wolno mu wszystko. Jednak to Charlie Morgan nadal jest postacią tragiczną, wcale nie Hazard.

Drobną chwilę temu okazało się również, że sławny już podawacz piłek w przeddzień meczu Chelsea V Swansea zapowiedział na Twitterze, że piłkę będzie celowo zatrzymywał. O ile potrafię zrozumieć czerwoną kartkę Chrisa Foya (sędzia meczu), bo rzeczywiście była to sytuacja trudna, nie miał do dyspozycji setek ujęć z różnych pozycji, o tyle żałość wzbudza we mnie wyrok FA, która winy chłopaka w ogóle nie rozważa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz