czwartek, 5 kwietnia 2012

Chelsea i rzekomo większa Barca

Wczoraj Chelsea Londyn pokonała na własnym boisku Benficę Lizbona. Zwycięstwo zasłużone, bo mimo wielkiego natarcia Portugalczyków, Petr Cech - w większości przypadków - nie miał problemu z wyłapaniem futbolówki. Chelsea mimo gry bardziej z tyłu stworzyła sobie kilka, naprawdę, dobrych sytuacji. Mogło być wyżej. Przykład sytuacji Ramiresa, gdzie Brazylijczyk nie wbił piłki do pustej bramki z linii bramkowej Benfiki. Ale teraz nie o tym, chcę poruszyć temat półfinału pomiędzy Chelsea a Barceloną.

Jak wiadomo, Barcelona jest faworytem, to nie ulega wątpliwości. Ale w całym tym skreślaniu - słabo grającej w lidze Chelsea - nie ma nawet ziarenka racji. Chelsea może poradzić sobie z Barceloną, która rzekomo gra nieziemski futbol. No ba, gra nieziemski futbol, bo nikt nie spróbował grać z nimi w piłkę. AC Milan był pierwszym śmiałkiem, który absolutnie wyłączył grę pozycyjną Barcy (największy atut Katalończyków). Taki obrót spraw spowodował, że Barca nie mogła pozwolić sobie na trójkąciki czy inne klepanie piłki. Gdzie była ta boska gra Barcy? Została w przeszłości, w meczach gdy nikt nie chciał zranić wielkiej Blaugrany.

AC Milan powinien wygrać z Barcą, zasłużył na to, ale jak wiemy, piłkarska mafia, która zwie się UEFA nie pozwoli dotknąć swojej perełki (Barcelona). Ile to już razy wielka, niepokonana, grająca boski futbol drużyna była ratowana przez sędziów? Nie starczyłoby mi palców u rąk, aby to zliczyć. Taka jest prawda, śmieszny klubik z Katalonii zawdzięcza 50% sukcesów sędziom. Lubię się pośmiać gdy słyszę opinie ludzi, który są zafascynowani Barceloną - bo wygrywa - a nie mają zielonego pojęcia o piłce nożnej. Słyszałem tezę, że Real Madryt niszczy piękno futbolu poprzez swoje brutalne faule. A to dobre, śmiech na sali. Real Madryt jest mały przy Katalończykach pod względem psucia futbolu. Owszem, gra brutalnie, ale dostaje za to należyte kartki, czy to żółte czy czerwone. Natomiast Barca w bezczelny sposób symuluje w każdym spotkaniu, każdy z ich piłkarzy robi pięć salt, turla się przez 30m boiska, pada jak rażony prądem po tym jak zawodnik przeciwników lekko połaskocze go po plecach. Co najlepsze, Barca nie została NIGDY za to ukarana, a sędziowie w dalszym ciągu udają, że nic nie widzą, dają się nabierać na komiczne upadki piłkarzy z Katalonii. Dyktują absurdalne wolne dla Barcy. No cóż, może nie ma się im co dziwić? Bo Dani Alves, tak to ten z twarzą małpy, ma ocenę 7.5 na Filmwebie. Nawiązałem do tych symulacji i chorego sędziowania, bo chcę powiedzieć, że ja - jako kibic Chelsea - nie boję się (niby) wielkiej piłkarsko Barcy w półfinale tegorocznej edycji Ligi Mistrzów, ale boje się gwizdka sędziego, który już nie raz potrafił skrzywdzić Chelsea. Przykład? Mecz Chelsea z Barcelona w 2009 roku. Mecz, w którym nie zostały podyktowane 4 rzuty karne dla Chelsea. Nie, nie przejęzyczyłem się, 4 rzuty karne. Chora statystyka, nie prawda? Chelsea była lepszym klubem, ale co poradzić na śmieszne sędziowanie? Nic nie możemy zrobić, to jest przykre. Nadal wierzę w Chelsea i liczę na to, że "Niebiescy" pokażą miejsce w szeregu Barcelonie. C'mon Chelsea!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz